sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział trzeci.

Wchodząc niepewnie do szkoły, zastanawiałam się, jak mogę dojść do swojej szafki. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie się znajduję, gdzie mam iść, co mam zrobić. Pierwszy dzień w szkole- czułam się niepewnie. Dlaczego? Jest kilka powodów. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowe znajomości... nie wszystkie dobre. Szłam korytarzem, próbując jakoś omijać przechodnich. Ludzie przechodzący obok, nawet mnie nie zauważali. Przechodzili obojętni, jakby mnie tu w ogóle nie było. Kilka razy, o mało co mnie potrącili. Błądząc korytarzem, przypominałam sobie, że w torbie mam plan szkoły, pośpiesznie go wyciągnęłam, z nadzieją, że jakoś mi pomoże. Spojrzałam na pomiętą kartkę i uważnie analizowałam każdy szczegół na projekcie, jak i w terenie "Nie.. nic z tego i tak nie dojdę!"- pomyślałam i zdenerwowana włożyłam z powrotem plan do torby. Usiadłam zrezygnowana na ławce."Może by kogoś zapytać"- rozmyślałam...
-Cześć maleńka!- usłyszałam gdzieś za sobą. Odwróciłam się powoli i ujrzałam jakiegoś chłopaka, miał, duże piwne oczy i brązowe włosy, roztrzepane we wszystkie strony. Stał tak, patrząc na mnie z głupim uśmieszkiem. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ktoś mu przerwał. 
-Max! Co ty sobie myślisz?!- powiedziała piskliwym głosem jakaś blondyneczka.- Z tego co słyszałam, jesteś moim chłopakiem!
Chłopak tylko się do niej uśmiechnął.
-Uwielbiam jak jesteś zazdrosna- powiedział, podchodząc do dziewczyny, po czym ją pocałował. Głupio mi było tak na to patrzeć, więc odwróciłam wzrok. Już miałam wstać i iść dalej, gdy usłyszałam głos dziewczyny.
-Hej, czekaj. Jestem Patricia Bell, ale mów mi Trish. Ty jesteś ta nowa, tak?- zapytała ze słodkim uśmiechem.
-Alex- odparłam.-Tak, ta nowa. 
-Ekhem! Max jestem, jakby ktoś o mnie pamiętał.- Powiedział chłopak, a ja tylko się uśmiechnęłam, blondyna natomiast prychnęła śmiechem. 
-To jak ci się podoba w naszej szkole?- zapytała grzecznie. 
-Ymmm. No nie wiem, nie zwiedziłam jej jeszcze, w sumie to się nie umiem tutaj odnaleźć- przyznałam trochę zawstydzona.
-Nie przejmuj się, pomożemy ci, prawda Max?- blondyna zatrzepotała rzęsami. 
-Oczywiście- odparł chłopak trochę się śmiejąc. 
Odetchnęłam w duchu. Spadli mi z nieba. Chodząc po korytarzu, Patricia opowiadała do kogo należy każda z szafek, gdzie znajdują się jakie sale, jacy nauczyciele są fajni, a jacy wręcz przeciwnie. Z jej opisu wywnioskowałam, że nauczyciele od angielskiego, fizyki i w-f są w porządku.Reszta to same "sknery" - jak to określiła. Usłyszeliśmy dzwonek.
-Jaką masz teraz lekcją- zapytała mnie Trish. Spojrzałam na plan zajęć.
-Geografię.
-To tak jak ja, chodź, idziemy- powiedziała. 
-Pa kotek, lecę na w-f - powiedział Max całując ją w policzek.- Powodzenia- powiedział do mnie. 
-Dzięki- odparłam. 
Szłam w ciszy za Patriciom, która, chyba była czymś zmartwiona, chciałam zapytać, ale doszłyśmy już do klasy. Wszyscy popatrzyli na nas znacząco. 
-Spóźnienie, panno Bell.... o a cóż to za ślicznotka- kobieta z kredą w reku popatrzyła na mnie.
-Alexandra Felix- przedstawiłam się.
-A no tak nasza nowa uczennica- powiedziała kobieta.-Poznajcie swoją nową koleżankę- skierowała te słowa do klasy. Zrobiło mi się głupio-Alex, usiądź z tyłu i postaraj się nadrobić materiał. 
Przytaknęłam głową i zajęłam miejsce w ławce z tyłu klasy. Patricia siedziała z jakąś ruda, przede mną, więc byłam sama.
-Jestem pani Still i będę was uczyć geografii, otwórzcie podręczniki na stronie....
Tak zleciała mi geografa. Pani Still wydawała się całkiem miłą nauczycielką, choć jej srogie spojrzenie, padające zza grubych szkieł wielkich binokli, nie było nadzwyczajnie przyciągające. Jej różowa spódnica, gryząca się z pomarańczową bluzką, śmieszyła chyba wszystkich w klasie. Misternie upięta fryzura, zdawała się być gniazdem jaskółek...
-Alex, jaka jest odpowiedź?- zapytała, posyłając mi uśmiech. Nie miałam pojęcia o czym przed chwilą mówiła. Zaczęłam coś bełkotać pod nosem, pani Still traciła cierpliwość, na moje szczęście zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli z klasy. Odetchnęłam z ulgą.
-Alex idziesz z nami na lunch?- zapytał Max
Pokiwałam tylko głową i w ciszy powlokłam się za zakochanymi. Byli tak zajęci sobą, że nie chciałam im przeszkadzać. W sumie, to czułam się tak, jakbym im zawadzała, więc niezauważalnie się wymknęłam. Kiedy weszłam na stołówkę, zobaczyłam długą kolejkę, stojącą przy bufecie. Uczniowie przepychali się, aby wziąć najlepsze pożywienie, słodycze i napój. Szłam ustawić się na szarym końcu długiej kolejki, kiedy moją uwagę przykuło skupisko dziewczyny, bogato ubranych, śmiejących się w najlepsze, siedzących przy jednym stoliku. Inne, już nie wyglądające tak bogato, stały patrząc na coś, czego nie zdołałam uchwycić wzrokiem. Podeszłam bliżej, zaciekawiona afektem dziewczyn. Jak bardzo się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam, czym tak się ekscytują. Była to kolorowa gazeta plotkarska, którą trzymała blondynka o niebieskich oczach, modnie ubrana, świecąca manierami księżniczki.
-O ten chłopak pomógł mi wczoraj wnieść bagaże do mieszkania- palnęłam bez zastanowienia. Ugryzłam się w język.
Dziewczyny ucichły, wszystkie popatrzyły na mnie ze zdziwieniem. Wiedziałam, że powiedziałam głupotę i, że będą tego konsekwencje.
-Zayn Malik pomagający tobie?!- zapytała jedna z ironią.- Już to widzę!  Dziewczyny zaczęły śmiać się w najlepsze. Panna, do tej pory nie odzywająca się, wstała, uciszyła gestem dłoni resztę. Jej wzrok był przerażający, niebieskie tęczówki, mierzące mnie od góry, do dołu. Stałam tak przed nią, skulona jak mały baranek. 
-Jeżeli chcesz czymś zabłysnąć, to wymyśl lepszą śpiewkę- wygarnęłam mi prosto w twarz.- Chodźcie dziewczyny, ona tylko marnuje mój czas. 
Powiedziała po czym odeszła. Rozglądnęłam się dookoła i zauważyłam, że cała szkoła się na mnie patrzy. Nie wiedziałam co zrobić, więc wyszłam, a raczej wybiegłam ze stołówki. Pierwszy dzień w szkole, a ja podpadłam szkolnej miss...
Szłam, a raczej błądziłam korytarzem, szukając wyjścia. Patricia i Max zostali na stołówce, więc nie miała kogo poprosić o pomoc. Po tym incydencie pewnie nie będą chcieli mnie znać. Korytarz świecił pustkami. Usiadłam na ławce i starałam się zapomnieć zdarzenie z przed chwili. Niestety nie było to proste. W mojej podświadomości, co chwilę widziałam jej zimne, niebieskie oczy. Były wypełnione gniewem, nienawiścią, złością, ale jedno mnie zdziwiło, zobaczyłam w nich także zazdrość. Czyżby szkolna gwiazda była zazdrosna o mnie, szarą myszkę, niezauważalną przez nikogo? Nie to nie możliwe...
-Cześć.- Usłyszałam nagle.
Powoli podniosłam wzrok. Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam kto stoi obok mnie. Zaparło mi dech w piersiach, widząc jego czarujący uśmiech. Chciałam się odezwać, ale poplątał mi się język. Zdołałam tylko wyjąkać "Cześć"
Chłopak uśmiechnął się nieziemsko i usiadł obok. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Jego oczy były tak niesamowicie głębokie, iż wyobrażała sobie, że mogę w nich zobaczyć ścieżkę aż do samej jego duszy. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, dreszcze ekscytacji. Przygryzłam dolną wargę.
-Brzydką mamy dziś pogodę, prawda?- zapytał ni stąd, ni zowąd Zayn. 
Spojrzałam w okno.Kropelki deszczu wyznaczały swoje tory na szybie, zjeżdżały w pionie, łącząc się w duże krople. Przypominało mi się jak w dzieciństwie zakładaliśmy się z bratem, która z kropelek wygra i kiedy wydawało mi się, ze zwycięstwo mam w kieszeni, to zawsze musiało być na odwrót. Zaśmiałam się, wspominając ta historyjkę.
-Co cię tak rozśmieszyło?- zapytał zaciekawiony Zayn.
-Nie nic- odpowiedziałam- po prostu coś mi się przypomniało.
Już miałam odpowiedzieć mu na zadanie pytanie, gdy nagle ktoś nam przerwał. 
-Zayn, weźmiesz mi torbę?- zapytała bogata blondyna ze stołówki, mierząc mnie wzrokiem.
-Jasne- odparł chłopak, wstając z ławki. 
Bolesna świadomość powoli do mnie docierała.Patrzyłam na tą sytuacje z lekkim oszołomieniem.I nagle mnie olśniło. Już wiem dlaczego wtedy na stołówce zobaczyłam zazdrość w jej oczach, była zazdrosna o Zayn'a.Są razem- dotarło to do mnie, z jakichś powodów mnie to zabolało. Czemu? Nie wiem, przecież widział go jeden raz. 
-Do zobaczenia- powiedział Zayn, po czym odszedł za blondyną. 



Cześć :) jest już trójka, co sadzicie? Chciałam wam przedstawić nową bohaterkę, osobiście uwielbiam Perrie, ale musiałam ją wstawić, jej opis znajdziecie z zakładkach "Bohaterowie" Dziękuję, za tak liczne komentarze pod tamtym postem, to dla mnie bardzo dużo znaczy. To wszystko dzięki Dominice, której z tego miejsca chciałam bardzo podziękować♥ Kochana, jesteś wspaniała♥ Idą święta, więc chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego. Radosnych, wesołych świąt, szalonego sylwestra i szczęśliwego 2013 roku ;) Dziękuję, że jesteście i do następnego :)

A no i ten rozdział jest dedykowany Marioli ♥ :) xx

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział drugi.

Wiedziałam, że te drzwi lotniska zmienią moją przyszłość. Teraz jestem zwyczajną dziewczyną z małego miasteczka, które nawet nie znajduje się na mapie, a gdy przekroczę te drzwi, to coś w moim życiu się zmieni. Pytanie tylko czy na lepsze?
Wzięłam głęboki wdech, policzyłam do dziesięciu i wyszłam na zewnątrz. Wieczór- w moim miasteczku pewnie było by cicho, może jedynie odgłos szczekającego gdzieś psa, ale nie tu. Zamęt panujący na lotnisku był zupełnym przeciwieństwem moich przyzwyczajeń. Lekka mżawka, która mnie orzeźwiała, spadała z ciemnego mrocznego nieba, na którym widniał piękny, duży księżyc. Wpatrywałam się w niego przez pewien czas, układając co chwile to inne scenariusze mojego „nowego” życia. Zanim się zorientowałam, lunę zasłoniły chmury. Potrząsnęłam delikatnie głową i moje spojrzenie padło na taksówkę.

-Dobry wieczór- przywitałam taksówkarza z pogodnym uśmiechem. Gruby facet z papierosem w ręku tylko zmierzył mnie wzrokiem. Usłyszałam warkot silnika. Żółta taksówka z trudem odpaliła a facet popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Nic nie mówiąc wsiadłam do środka i podałam mu adres. Wyrzucił swojego papierosa przez okno i ruszyliśmy. Chciałam podziwiać widoki za oknem, miasto nocą wygląda pięknie, lecz niestety nie mogłam, bo szyby taksówki były brudne od ulicznego smogu. Pozostało mi więc siedzieć i czekać na dotarcie do celu. Myślałam o tym jak będzie wyglądać moje mieszkanie, jak poradzę sobie w nowej szkole, co będzie dalej... Zanim się zorientowałam taksówka stanęła a gruby facet zażądał zapłaty. Postanowiłam umilić mu pracę i dołożyłam napiwek, myśląc, że pomoże mi wyłożyć bagaże z auta. Jak bardzo się myliłam, mężczyzna nawet nie raczył się ruszyć. Nieco zła zaczęłam wyjmować walizki i z trzaskiem zamknęłam klapę nie mówiąc nawet „dziękuję”. Patrzyłam jak światełka żółtej taksówki się oddalają. Stałam tak przez dłuższą chwilę wpatrując się w punkt zniknięcia samochodu. Na ulicy było cicho i ciemno, gdzieniegdzie widniały lampy oświetleniowe, ale po za tym nic. Trochę mnie to przerażało, w końcu miałam tu mieszkać, a no właśnie, odwróciłam się na pięcie i zmierzyłam wzrokiem wielki, beżowy blok. 

Patrzyłam tak na duży budynek stojący przede mną. Gdzieniegdzie widniały zaświecone lampy w oknach. Wyostrzyłam wzrok, w jednym z nich zobaczyłam wysoką, czarną kobietę, wyglądającą zupełnie jak moja mama, siedzącą obok małej dziewczynki. Małolata, o blond włoskach coś notowała. Obserwowałam uważnie co dzieje się w oknie. Nagle zobaczyłam, jak czarna kobieta przytula małą dziewczynkę a ta zaś wtula się w ramiona swojej mamy. Moje oczy się zaszkliły. W tej chwili chciałam aby ten gruby facet przyjechał tutaj taksówką i odwiózł mnie na lotnisko. "Co ja robię? Przecież moje miejsce jest w domu!"- wypominałam sobie w myślach. Tęsknota w moim sercu zwiększała się z każdą chwilą. "Mamo, chcę cię teraz tak mocno przytulić"- pomyślałam i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nagle usłyszałam hałas gdzieś koło mnie. Spojrzałam w kierunku dobiegającego łomotu i zobaczyłam chłopaka, który poprawiał moją, o mało co, nie przewróconą walizkę.

-Przepraszam. To pewnie dlatego, że tak się śpieszę.

Zamilknął na chwilkę. Nawet nie dał mi dojść do słowa. Nie widziałam jego twarzy, nie widziałam nic.

-Nie wiesz może jak mogę trafić pod ten adres?- zapytał. Wydawał się być jakiś spięty. Podał mi  małe zawiniątko. Na zmiętej karce był napisany koślawymi literami jakiś adres.

-Wybacz, ale nie wiem. Jestem tu nowa i jeszcze się nie orientuję.

Zrezygnowany chłopak, wziął ode mnie karteczkę. Popatrzył na moje walizki. 

-To może ja ci pomogę?- zapytał.

Rozważałam nad tym przez dobrą chwilę. Z jednej strony, przecież w ogóle go nie znam, nie wiem nawet jak ma na imię, praktycznie nie wiem o nim nic, ale z drugiej sama sobie nie poradzę z tymi bagażami.

-To jak idziemy?- zapytał chłopak, z walizkami w rękach.

-Daj pomogę ci- zaoferowałam się, ale chłopak tylko pokręcił głową. 

-Prowadź- powiedział z uśmiechem. 

Wchodząc na klatkę schodową przytrzymałam mu drzwi, aby szedł pierwszy, ale nie, on był dżentelmenem

- Panie przodem- powiedział. 

Uśmiechnęłam się do niego ale pewnie i tak tego nie zauważał przez mrok panujący na podwórku. Błądziłam rekom w mroku, szukając włącznika światła."No gdzie jesteś"- myślałam. Chłopak stojący za mną na pewno się niecierpliwił, wywnioskowałam to z tego, że postawił walizki, podszedł do mnie, nagle "pstryk" i wszystko było widać. Odwróciłam głowę w jego stronę i wtedy zobaczyłam jego piękne czekoladowe oczy, obserwujące mnie. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nigdy nie sądziłam, że ktoś zrobi na mnie takie wrażenie. Jego oliwkowa cera idealnie komponowała z roztrzepanymi, czarnymi włosami opadającymi mu na twarz. Malinowe usta, ułożone w pół uśmiechu, zdawały się coś mówić i w końcu te piękne, czekoladowe oczy, otoczone długimi czarnymi rzęsami. Zdawało mi się, że w jego oczach tańczą malutkie iskierki dodające jemu i jego oczom jeszcze więcej urody.

Czerwona koszula, w którą był ubrany, opinała jego idealnie wyrzeźbione ciało. Był męski a zarazem tak pociągający.

-AAAA!!! ZAYN MALIK!!!- usłyszałam pisk jakiejś dziewczyny za plecami. Chłopak popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.- Mogę prosić o autograf?-zapytała piszcząca. 

-Jasne- powiedział mulat, podszedł do dziewczyny i podpisał jakiś papierek a następnie zrobił z nią zdjęcie. Patrzyłam na tą sytuację z otępieniem, nie wiedziałam o co chodzi. Kim jest ten chłopak? I skąd wzięła się tu ta dziewczyna? "Może tu miesza"- przebiegło mi przez myśl. Przysłuchując się im rozmowie, może było tylko słyszeć "Kocham cię, kocham cię.." z ust tej dziewczyny. 

Panna zanim wyszła, zmierzyła mnie wzrokiem. Nie miałam pojęcie co jest grane. 

-Przepraszam cię za nią- powiedział chłopak, gdy ta piszczałka opuściła hol. 

-Nic się nie stało. Więc jesteś Zayn, tak?

-Tak. Czasem nie chciałbym nim być-westchnął. 

-Dlaczego?-zapytałam zaciekawiona. 

-Z powodu takich fanek jak ta przed chwilą. Człowiek nie może wyjść spokojnie na ulicę, wszędzie ich pełno. Ale gdyby nie one to nie byłoby One Direction- odpowiedział. 

Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, może dlatego, że nie miałam pojęcia o czym on mówił. Co to One Direction? I kim jest Zayn? Zakłopotana opuściłam wzrok. Niezręczna cisza strasznie mi się dłużyła, choć pewnie minęła zaledwie minuta. Chłopak chyba wyczuł moje zmieszanie.

-To które to twoje mieszkanie?- przerwał ciszę. 

Rozglądnęłam się za numerkiem 13. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich cyferek nie spostrzegłam go.

-Chyba na drugim pietrze...- wydukałam. 

 Zanim się zorientowałam wychodził już po schodach. Podbiegłam, zeby dotrzymać mu tępa, ale było to trudne, bardzo szybko chodził. 
-No, proszę- powiedział stawiając bagaże przed drzwiami wyjściowymi do mojego mieszkania. 

-Dzięki - powiedziałam.

Chłopak tylko uśmiechnął się łobuzersko.

-Tooo... ja się już będę się zbierał.

Nie wiem dlaczego, ale po tych słowach posmutniałam. Jakaś część mnie chciała poznać tego czarnego, chłopaka stojącego przede mną.

-Cześć- powiedział i poszedł. 

Słyszałam jego kroki na korytarzu i jakby na chwilę się zatrzymał, po czym szybko ruszył. Pomyślałam, że jest miły i nawet w moim typie.



Proszę jest drugi. I jak? Może być? Przyznam, że mi się nawet podoba ale mógłby być lepszy :) komentujcie to bardzo motywujące! :) buźka i do następnego♥ xx

Rozdział pierwszy.

DRYŃŃŃŃ!!!- Budzik zadzwonił punktualnie o 7.30. Pośpiesznie wyskoczyłam z łóżka. „To już dziś!! To już dziś!!! Lecę do LONDYNU!!!” – Tylko takie myśli krążyły w mojej głowie. Fala radości mnie zalewała, co chwilę na nowo. Wreszcie moje marzenie się ziści. Osiągnę coś o czym marzyłam od dziecka.Teraz będzie wszystko inaczej, wszystko się zmieni… Zastanowiłam się dłużej nad tą myślą „Wszystko się zmieni…” – I wtedy coś we mnie drgnęło. Usiadłam na łóżku, podciągnęłam nogi pod głowę i oparłam brodę na kolanach. Czy ja powinnam tam jechać? 
-Olka, jesteś gotowa…- Mama niespodziewanie weszła do mojego pokoju- Co się stało?- zapytała siadając obok mnie
-Nie powinnam jechać, przecież ja sobie nie dam radę i zostawiam was. Nie powinnam…
-Ej, ej- przerwała mi.- Ty jedziesz tam spełniać swoje marzenia, Ola co z tobą, zawsze o tym marzyłaś a teraz kiedy trafia się okazja chcesz zrezygnować?
-Nie, nie chcę zrezygnować, ale ja nie mogę was zostawić, nie z tego powodu, że nie dacie sobie radę, po prostu, będzie mi was brakować.- Położyłam głowę na jej ramieniu. Zapach jej perfum wypełnił moje nozdrza. Mama oplotła mnie ramieniem.
-Córcia, przecież będziesz do nas wpadać, będziemy do siebie dzwonić, będziemy mailować. Będzie dobrze, damy radę- powiedziała z entuzjazmem. Zastanowiłam się nad jej słowami, może rzeczywiście nie będzie tak źle.- A teraz się ubieraj, bo się spóźnisz na samolot.
-Dziękuję- powiedziałam cmokając ją w policzek.
Jej słowa podbudowały mnie, dały wiele do myślenia. Nie będzie tak źle, prawda?
W ten nadzwyczajny dzień postanowiłam ubrać zwyczajne ciuchy. Jeansy, koszulka z jakimś śmiesznym nadrukiem, trampki- niby nic a jednak coś, w tym oto stroju miałam zacząć coś nowego w moim życiu, coś zupełnie innego. Nowi ludzie, nowe doświadczenia, nowe okolice…
-Powodzenia w tym całym Londynie i uważaj na siebie- powiedział dziadek.
-Jasne, jakoś będzie- odpowiedziałam z grymasem na twarzy. Wtuliłam się w jego wielkie ramiona, poczułam zapach jego koszuli, jego dwudniowy zarost delikatnie zranił moją skórę. Wiedziałam, że przez długi czas już go nie przytulę.
-Niech Bóg będzie z tobą. Trzymaj się i przyjeżdżaj jak najszybciej- powiedziała babcia ze łzami w oczach.
-Będę tak bardzo tęsknić- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Olka...Bądź silna. Jedziesz tam spełniać swoje marzenia, pokaż na co cię stać, Trzymaj się i przyjeżdżaj jak najszybciej- powiedziała moja mama na jednym tchu. Wiedziałam, że te słowa przychodzą jej z trudnością, więc przytuliłam ją najmocniej jak umiałam.- Kocham cię.
-Ja ciebie też mamuś.- Stałam tak w nią wtulona, nie chciałam żeby ta chwila się kiedykolwiek skończyła, czułam się tak bezpiecznie w jej ramionach...
-Musimy jechać, bo się spóźnisz- zawołał na mnie mój brat.
-Już idę- odpowiedziałam.
Smutek wypełnił moje serce. Wiedziałam, że to będzie tak trudne- ale nie myślałam, że aż tak. Łzy napełniły moje oczy, wsiadając do samochodu nie wiedziałam czy robię dobrze. Może powinnam zostać? Ale co z moimi marzeniami? Przecież to jest cel mojego życia, zawsze tego pragnęła, robiłam wszystko aby je spełnić- i właśnie to miało nastąpić. Dziś maiłam wyjechać do Londynu . Mój brat zapalił samochód. Dźwięk warczącego silnika wypełnił moje uczy, zapach paliwa i spalin zmieszał się z sosnowym odświeżaczem w samochodzie. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam głośno powietrze z płuc. Zerknęłam na moją rodzinę- ale nie zobaczyłam jej, rozglądnęłam się niespokojnie i spostrzegłam że nie jestem już na podjeździe mojego domu- jestem na parkingu wielkiego, ogromnego lotniska. Coś po mojej prawej stronie poruszyło się- spojrzałam w tamtym kierunku. To Michał, mój brat, otworzył drzwi, abym wysiadła.
-No młoda, wielki świat stoi otworem- powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-Boję się trochę- wydukałam drżącym głosem. 
-Ja też.
-Ty? A to niby czego?- zapytałam zaciekawiona.
-Nie będzie miał mi kto teraz sprzątać pokoju-odpowiedział przygnębiony. 
Zaśmiałam się krótko. 
-Ja tu wyjeżdżam do Londynu, a ty się martwisz, że nie będzie miał ci kto sprzątać pokoju?
-No to jest wielki problem. Dobra siostra, czas na ciebie.
-Wiem- posmutniałam.
-Ej, nie smuć się, będzie dobrze, zobaczysz- przytulił mnie. 
-Trzymaj się bracie.
-Będę tęsknił za moją młodszą siostrzyczką, Trzymaj się.
Odwróciłam się na pięcie. Zmierzyłam wzrokiem całe lotnisko. Czyli to już, tak?




Cześć wszystkim czytającym :) Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Wiem, zawaliłam bo wyszedł nudny, ale już w kolejnym rozdziale będzie ciekawiej. Skomentujecie, proszę to bardzo motywujące.

pozdrawiam xx ♥

Prolog.

Życie nas zaskakuje. Jednego dnia jesteśmy szczęśliwy, idzie wszystko po naszej myśli, a drugiego dnia to wszystko może runąć. Wszystko może zniknąć, jak cień oświetlony światłem latarni. Czym jest życie? Czy to młodość- którą powinnyśmy się cieszyć? Czy może starość- do której powinniśmy się przyzwyczaić? Co sprawia że nasze życie staje się lepsze ? Czy COŚ może to sprawić ? Czy KTOŚ może to sprawić... Co, a raczej kto może sprawić, że mamy nadzieje na lepsze jutro?