niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział piąty.


Szłam szybkim krokiem w stronę szkoły, chcąc znaleźć się w jakimś ciepłym pomieszczeniu. Zimno otaczające mnie z każdej możliwej strony, dawało się we znaki. Naciągnęłam na dłonie rękawy płaszczyka. Żałowałam, że nie wzięłam rękawiczek, teraz by się przydały. Nie znosiłam deszczu, a teraz był na niego skazana. Październikowa pogoda, przyprawiała o depresje. Ni to pada, ni to śnieży. Nie widać słońca, a zamiast niego, na niebie widnieją kłębiaste chmury. Wiatr rozwiał moje włosy, poczułam przeszywające mnie zimno. Przyśpieszyłam kroku. Z nalawszy się na placu przed szkoła, spuściłam głowę  i przycisnęłam do piersi książkę którą miałam w dłoni. "Żeby tylko nikt mnie nie zauważył"- myślałam. Sprawa z Marcusem nie ucichła, wręcz przeciwnie, cała szkoła tylko o tym mówiła. Dziwiłam się, że ludzie nie mają ciekawszych tematów do rozmów. Szłam do wejścia, kiedy kątem oka dostrzegłam duży, czarny samochód. Wyostrzyłam wzrok, aby sprawdzić kto znajduje się w limuzynie, ale nie było to potrzebne, ponieważ drzwi samochodu się otworzyły, a wyszedł z nich Zayn. Moje źrenice się rozszerzyły. Chłopak obszedł samochód i otworzył drzwi pasażera. Perrie wyskoczyła z samochodu cała w skowronkach. Blondyna zauważyła, że ich obserwuję. W jednej sekundzie, pocałowała Zayna i popatrzyła na mnie z wyższością. Odwróciłam się na pięcie i szłam przed siebie, nie zważając na nic. Nagle na kogoś wpadłam, moje książki wylądowały na ziemi. Troszkę zła, schyliłam się by je pozbierać, ale ktoś mnie wyprzedził.
-Pomogę ci- powiedział Zayn.- A tak w ogóle to cześć.
Uśmiechnięty podał mi książki.
-Dziękuję i cześć- odpowiedziałam z uśmiechem.
-O proszę, proszę! Kogo my tu mamy!- Usłyszałam Perrie.- No jak tam? Umówiliście się już z Marcusem na randkę kujonów? Słuchaj! Mam świetny pomysł! Może biblioteka!
Wybuchła niekontrolowanym śmiechem i odeszła. Jej słowa mnie zabolały
-Zayn! Tylko przyjedź po mnie po lekcjach- krzyknęła z progu drzwi wejściowych szkoły.
-Przepraszam cię za nią- powiedział chłopak kiedy zniknęła nam z oczu, wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem.
Już chciałam powiedzieć o niej coś złego, ale powstrzymała się myślą, iż Zayn ją lubi.
-To randka, tak?- wyrwał mnie z zamyślania. Na jego twarzy gościł uśmiech.
-Ja bym tego tak nie nazwała, to po prostu spotkanie- odparłam trochę zawstydzona.
Chciałam żeby ta chwila trwała w nieskończoność, nie maiło znaczenia nic. Zaczynające się lekcje, kartkówka z matematyki, to, że wszyscy się na nas patrzą. Po prostu chciałam tak z nim trwać.
-Alex, wiesz, bo może….- zaczął coś nieśmiało plątać.
-Tak?- próbowałam dodać mu odwagi.
-Nie, nie, nieważne, to było by głupie. Powodzenia na lekcjach.
Odwróciłam się rozczarowana. Myślałam o tym co właściwie chciał mi poiwedzić, może chciał przeprosić za Perrie, lub coś wytłumaczyć. Nie ważne, muszę zająć się lekcjami.. Biegiem ruszyłam przez korytarz. Wpadłam z hukiem do klasy fizycznie pani Jankies, nauczycielka popatrzyła na mnie srogo.
-Co panią zatrzymało, panno Felix?- zapytała ostro.
Jej uszy zrobiły się czerwone. Szpiczasty noc, zaczął drgać, a oczy świdrowały mnie wzrokiem.
-Pewnie Marcus- powiedziała Perrie, z którą miałam fizykę. Klasa zaczęła się śmieć, robiąc w powietrzu całuski. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
-Siadaj!- krzyknęła pani Janies i zaczęła uspakajać klasę.
Chcąc czy nie chcąc, musiałam się zmagać z wyśmiewaniem. Myślałam żeby odmówić Marcusowi, ale wtedy nie miałby życia. Zaczęło by się "Rzuciła go kujonka! nawet jej nie jest wart"- nie chciałam tego, Marcus był moim przyjacielem. Wytłumaczę mu wszystko, że będziemy kolegami, że bardzo go lubię, że zostaniemy przyjaciółmi, że jest to spotkanie a nie randka, mam nadzieję, że zrozumie.
Wychodząc ze szkoły dopadł mnie Marcus, bez żadnych wstępów, zapytał wyraźnie zadowolony.
-To gdzie się wybierzemy na naszą randkę?-
-Hm. No nie wiem, pomyślmy. A co proponujesz?
-A co powiesz na park skateboardowy?- zapytał.
-Co? Marcus, chyba zwariowałeś. Co my tam będziemy niby robić?- zapytałam zdziwiona.
-No... uczyć się jeździć.
-Nie...to jakiś absurd! Przecież, przecież- chciałam coś wymyślić, ale nie miałam pomysłów.
-Nie ma przecież, dobrze nam zrobi takie rozerwanie się! Nauczymy się jeździć...
-A jak nam się coś stanie?- przerwałam mu.
-Nic nam się nie stanie, będziemy się dobrze bawić!  To co, idziemy?
-No to czekam na ciebie o 5.

***

Nie uśmiechało mi się piesza wycieczka. Szliśmy ulicami Londynu już dobre pół godziny. Robiło się coraz zimniej. Marcusowi to nie przeszkadzało. Cały czas trajkotał o tym, jak to przestudiował skatebording. Wczoraj spędził cały wieczór przy komputerze, aby coś się dowiedzieć na temat jazdy. Osobiście uważam, że internet tutaj nic nie pomoże.
-No, jesteśmy- Marcus wyrwał mnie z zamyślenia.
Kiedy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazała się duża rampa, na której jeździli jacyś chłopcy. To co tam wyprawiali było niewiarygodne. Jeździli tak, jakby to była bułka z masłem. Zauważyłam kilka osób z naszej szkoły.
-My też będziemy tak wymiatać- szepnął do mnie Marcus. Jak gdyby to, że cały dzień czytał na ten temat, uczyniło z niego mistrza. Zadowolenie malujące się na jego twarzy, zdawało się to potwierdzać.
Zrobiłam wielkie oczy, już chciałam coś powiedzieć, kiedy ktoś nam przerwał. To był instruktor. Dostaliśmy od niego dwie deski, dwa kaski, oraz dwie pary ochraniaczy. Z przerażeniem obserwowałam Marcusa, który stawał na desce. Kiedy już znalazł się na deskorolce, zaczął się wygłupiać, robił śmieszne pozy, udawał zawodowca.
-Marcus, przestań, zrobisz sobie coś!- powiedziałam.
-Nic mi się nie stanie. Patrz jadę na des…- nie zdążył dokończyć, bo z łomotem upadł na ziemię.
-No teraz to raczej ona na tobie- mruknęłam do siebie i zaczęłam się śmiać.
Podbiegłam do leżącego na ziemi chłopaka.
-Mówiłam, że coś ci się stanie! Wszystko w porządku?
Szybko zebrał się i zaczął ponownie. Zaczęłam doceniać jego determinację. Przyznam, że zaczynało mu to nieźle wychodzić i zaczynałam wierzyć w jego geniusz.
Marcus zdawał się „fruwać” na desce, co jakiś czas odwracał się w moją stronę, uśmiechał się i krzyczał, jednak szum panujący w hali, zagłuszał wszelkie komunikaty od niego. Wątpiłam w umiejętności, jednak jego poczynania były coraz śmielsze, co wywoływało moje przerażenie. Marcus wyjechał na szczyt rampy i chcą zjechać w dół, runął na ziemię. W jednej chwili znalazłam się przy nim. Wiedziałam, ze tak się to skończy. Kilka osób zebrało się wokół niego  i usiłowało pomóc. Ktoś wezwał pogotowie.
-Marcus! Marcus! Odezwij się!- krzyczałam do niego.
Popatrzył na mnie bladym wzrokiem.
-Boli jak cholera- powiedział ledwo słyszalnie i stracił przytomność.


***

Marcus leżał na łóżku szpitalnym i zdawał się zlewać z białą poduszką, jakby stanowili jedność. Na oddziale szpitalny panował szum, co rusz przywozili kogoś z wypadków. Na poczekalni znajdowało się kilka osób i jakieś dziecko donośnie płakało. Co jakiś czas, pośpiesznie przebiegła pielęgniarka. Nie jednokrotnie ktoś przechodził, szukając swoich bliskich. W rejestracji jakiś pacjent usiłował uzyskać informację i mimo tłumaczeń pielęgniarki, wyglądała na całkowicie splątanego. Panował zamęt, który przyprawiał mnie o ból głowy. Miałam uczucie, że zaraz się uduszę, chciałam stad jak najszybciej wyjść. Ale gdy popatrzyłam na bladego Marcusa, to przestałam się użalać nad sobą.
-Marcus boli cię?- bardziej szepnęłam, niż powiedziałam.
-Nie, no coś ty, już prawię nie czuję- widziałam, że kłamie. Twarzy wykrzywiła się w grymasie.
-Wytrzymaj, środki przeciwbólowe powinny już zacząć działać, twoi rodzice zaraz tu będą- dodawała mu otuchy, trzymając go za rękę.
Nagle słyszę, że gdzieś w środku tego zamieszania, słyszę swoje nazwisko. Uśmiechnęłam się do siebie, że zaczynam słyszeć głosy w swojej głowie. To chyba przez te nerwy. Jakiś głos powtórzył raz jeszcze, wyraźnie.
-Alexandra Felix? Nie, nie mieliśmy takiego przyjęcia- słyszałam już zupełnie wyraźnie. „To pewnie rodzicie Marcusa”- pomyślałam i wyszłam im naprzeciw.
-To twoi rodzice, pytają o nas. Idę po nich- powiedziałam mu, a on tylko zamknął oczy.
Wyszłam zza parawanu i prawie zderzyłam się z postacią stojącą za nim.
-Zayn?
-Alex, jak się cieszę, ze nic ci nie jest- i nie pytając o zgodę, przytulił mnie mocno.



Cześć najlepsze czytelniczki :D Chciałyście dłuższy i więcej Zayna, więc proszę ;p  Mam nadzieję, że nie wyszło tak źle. Co myślicie? Postanowiłam skończyć na tym, ponieważ, gdybym pisała więcej, to rozdział byłby o wieeeeele dłuższy, a nie chciałam was zanudzić :) dziękuję, że jesteście i komentujecie :) uwielbiam was ;* buziaa ♥

11 komentarzy:

  1. Hejka :)
    Świetny rozdział ;p Hehe park skateboardowy ;) Wymiata ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. super czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNYYYYYYY! A JAKI SŁODKI :)
    Końcowa scenka piękna..;*
    Słucham Give me love i po prostu do tego cudownie czyta się twojego bloga, taki nastrój ♥ Pisz dalej bo chcę wiedzieć co tam dalej się potoczy.. Super, piękny. Wspaniała jesteś ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudoooooooownie,co tu dużo pisać? ;D Zawsze będę mega wielką fanką twojego bloga! Scenka końcowa ^^
    Pisz następny nie mogę się doczekać < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu, skończyłam na tym bo nie chciałam was zanudzać ? hahahahah nie .... weź tak nawet nie mów bo nie wiesz z jakim napięciem to czytałam :o
    to jest po prostu mega ... i ta scena końcowa ja boska że fdhsfjbsdfnjsdnjdfsnjs *O*
    kocham ! kocham ! kocham !

    OdpowiedzUsuń
  7. Super . :* najlepsza scenka na końcu ;D czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy? :c Czekam ze zniecierpliwieniem <3

    OdpowiedzUsuń
  9. coś już długo nie dodajesz rozdziału, kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozdział ukaże się dziś wieczorkiem. Bardzo przepraszam, że z takim opóźnieniem. Mam nadzieję, że nie będziecie chować urazy :) pozdrawiam xx

      Usuń